poniedziałek, 13 stycznia 2020



W związku z trwającą sytuacją epidemiologiczną, przesuwamy termin 📅 REAKTORA GORZÓW ☢️ Nowy termin postaramy się podać z 3️⃣ tygodniowym wyprzedzeniem. Osobom, które nie planują już udziału w wydarzeniu, zwracamy wpłaty. Prosimy o kontakt 🟢 Piszcie 🟢

--------------------------------------------------------------------------------------
REAKTOR - spotkanie mężczyzn
GORZÓW WLP. 21/03/2020

REJESTRACJA

1. przelewem na stronie - ➡️ kliknij ⬅️
    lub
2. gotówką u Marka Ouaddi tel. 604131080

liczba miejsc ograniczona

CELE

Współczesny mężczyzna walczy, zmaga się, zwycięża, przegrywa, upada, ale przede wszystkim, nie czerpie pełnymi garściami frajdy ze swojego życia! Nasze partnerki, żony od ponad stu lat walczą o wolność, godność, odkrywają swą tożsamość i aktywnie prowokują zmiany społeczne. Mężczyźni! Nie pozostawajmy obojętni w sprawie naszych potrzeb. Nie możemy też dłużej próbować zaspokajać sprzecznych oczekiwań otoczenia. Płeć piękna raz chce, byśmy byli odważni i agresywni, a innym razem, byśmy byli czuli, delikatni, partnerscy. Chcą mieć nas zawsze w domu i pod ręką, a jednocześnie oczekują, że nie będziemy skapcaniałymi domatorami i pantoflarzami. Dzieci oczekują od ojców więcej czasu spędzonego wspólnie i kreatywnie, a jednocześnie rosnące potrzeby i marzenia rodzin zmuszają nas do spędzania ekstra godzin w pracy, by na to wszystko zarobić. Tymczasem nie znajdujemy już miejsca na prawdziwe, krwiste przyjaźnie, twórcze ojcostwo i na budowanie swojego wewnętrznego życia. Zrezygnujmy z samotności, izolacji, pogubienia. Zacznijmy lubić siebie, szanować unikalną konstrukcję męskiej duszy. Poczujmy się wreszcie wspaniale sami z sobą, a skorzystają na tym nasze rodziny i całe społeczeństwo!

Na zjeździe zajmiemy się szukaniem odpowiedzi na NASZE, męskie wyzwania. Zrobimy to w męskim gronie. Skorzystamy przy tym z tego, co dzieje się już na całym globie w temacie ruchu wyzwolenia mężczyzn.

Spędź z nami ten dzień. Porzuć hermetyczny język religii. Zanurz się w swobodnej atmosferze prawdy. Zafunduj sobie dzień komfortu bez swoich najbliższych. Zainwestuj, podsyć żar, który wciąż tli się w twoim wnętrzu i wyrusz wreszcie w swoją, a nie cudzą przygodę życia.

MÓWCY

Marek Ciesiółka - mąż z blisko z trzydziestoletnim stażem, ojciec dwójki nastolatków, z wykształcenia mgr inż. leśnictwa po SGGW, a w praktyce pastor od ponad 25 lat, absolwent Word of Life Bible School w Szwecji, od ponad dekady intensywnie inwestujący w życie mężczyzn jako inspirujący mówca, doradca i organizator męskich zlotów. Mieszka pod, a pracuje w Warszawie.Nigdy nie porzuca swojego poczucia humoru w trakcie wykładów.

Przemysław Kopyto - mąż z 25-letnim stażem, ojciec trzech córek, lekarz, biznesmen związany przez lata z koncernami farmaceutycznymi, szkoleniowiec, psychiatra w trakcie specjalizacji, od ponad dekady pastor w Lublinie. Od samego początku współtworzy z Markiem męskie zloty. Zapalony wykładowca, a dzięki posiadanej wiedzy fachowej z dziedziny medycyny, psychologii i psychiatrii potrafi jasno i precyzyjnie wyjaśniać tajemnice umysłu i ciała mężczyzny.

Jan Dróżdż - mąż od ćwierćwiecza, ojciec dwóch córek i syna, plastyk, pedagog, właściciel prosperującego biznesu w branży chłodniczej. Od ponad 20 lat pastor wspólnoty w Piotrkowie Trybunalskim. W środowisku mężczyzn, uczestników konferencji nosi przydomek "Rzeźnik" ze względu na niebywale precyzyjny i boleśnie docierający do istoty problemu sposób przekazywania wiedzy. Miłośnik literatury.

Miejsce:
Hotel Barlinek
ul. Jeziorna 14, 74-320 Barlinek

Cena:
119 zł za osobę do 2 marca
149 zł za osobę do 9 marca
199 zł za osobę do 16 marca

cena obejmuje obiad w trakcie konferencji 

Plan dnia:
(może ulegać pewnym modyfikacjom pod wpływem dynamiki spotkania)
9:30    - recepcja
10:00   - I sesja
11:15   - przerwa kawowa
12:00   - II sesja
13:15   - przerwa obiadowa
14:15   - III sesja
15:30   - przerwa kawowa
16:00   - IV sesja
18:00 (około) - zakończenie

środa, 18 lipca 2018

"KPIARZ ŚMIERTELNIE POWAŻNY"

Blogi blogami, pisanie na FB okazjonalne i znikające w otchłani wirtualnej, ale...

Ale od roku jest już do kupienia książka ze mną i o mnie. Ewa Żak pięknie i mocno się napracowała aby to wszystko spisać, a wydawnictwo Blue House zainwestowało by to wydać. Zapraszam do lektury. Książka jest w formacie papierowym i na czytniki też! Do wyboru, do koloru :)

dostępna np w EMPiK

 





wtorek, 18 kwietnia 2017

JAK MINĘŁY NAM ŚWIĘTA

   Jak minęły nam święta? Jak w scenie z filmu "Czterej pancerni i pies".
   Siedzieliśmy sobie całą rodzinką i psem, tak jak i oni w niejednej scenie, w lesie, w zaciszu, w pięknych okolicznościach przyrody, wiosna pięknie się budziła do życia. Nasz dom zaparkowany w tej zieleni, piękny jak Rudy 102. My szczęśliwi i najedzeni, pies spokojny i radosny. Jednym słowem Pokój Boży, pokój który przewyższa ludzki rozum, pokój który na ziemi może być tylko darem niebios, pokój na który sobie nie zasłużyliśmy. Jedzenia nie za dużo, w sam raz, bez szaleństw ale bardzo smacznie. Bez ciśnienia na jakiś świąteczny plan. Jedna wizyta w zborze, jedna rodzina w gościnie u nas.
   Ale też podobnie, jak w tej filmowej scenie, dochodziły nas huki wystrzałów dalekiej artylerii, gdzieś, raczej dalej niż bliżej toczących się bitew. Dochodziły nas informacje o wojnach religijnych i militarnych, w kraju i za granicą, o chorobach i śmierci, o wypadkach i katastrofalnych wpadkach, o polityce, o politykach złych i dobrych. Tylko nas to nie dotyczyło, podobnie jak czterech pancernych, bo przecież jesteśmy młodzi, przygody i życie stoją przecenami otworem, bo "Hitler kaput" i dziwak tylko by się martwił tym hałasem do okoła.
   Wisienką na torcie było to, że ktoś nazwał naszą dom Chatą, tak tak, Chatą! Miejscem gdzie jest Bóg, miejsce gdzie w spokoju można spojżeć na swoje życie i przeżyć uzdrowienie. No powiem wam, takich rzeczy to już nawet czterej pancerni nie mieli!
   Kocham Cię Boże, dziękuję Ci za cudowne życie jakie nam dałeś, za sprawiedliwość w którą nas odziałeś, za pokój którym nas obdarowałeś, za radość której nie jesteśmy godni.
   Dobrze jest tylko z Bogiem!


niedziela, 13 listopada 2016

RAZ A DOBRZE?

O przesadzie testosteronowej, czyli nie 'raz a dobrze'.

Jako faceci chcielibyśmy robić rzeczy raz a dobrze. Problem polega na tym, że większość naszych działań to nie jest 'raz'. Nasze życie to robienie tych samych rzeczy każdego dnia. Więc nie 'filozofia raz' ale 'filozofia codzienności'.

Wystarczy jeden akt płciowy by zostać biologicznym ojcem, ale by zostać Ojcem, to trwanie na posterunku każdego dnia przez całe życie. Zabić człowieka można 'raz a porządnie' i nie wymaga to wielkiej mądrości (wystarcz nieuwaga lub głupota), ale by powoływać go do owocnego życia, trzeba mu podawać codzienny chleb dobrych słów, cierpliwie i w nadziei. Wyrwać można ząb, jednym szarpnięciem, ale aby zęby nie wypadły trzeba je myć minimum trzy razy dziennie przez całe życie.

Nie ogolisz się na zapas, czyli tak porządnie, by mieć spokój przez tydzień. Nie umyjesz się raz a porządnie, by przez tydzień nie musieć wchodzić do łazienki.

Nie wystarczy 'raz a porządnie' pogadać z żoną, synem, córką. Nie wystarczy raz dokopać wrogowi. Nie wystarczy raz posprzątać. Nie wystarczy raz zerwać z przeszłością. Nie zbudujesz ani domu ani całego życia 'raz a dobrze' przy pomocy jeden decyzji.

Tak, jako mężczyznom jest nam przypisane działanie nastawione na efekt, na cel, pragmatyczne, często odważne i nawet agresywne, ale bez świadomości, że życie i budowanie rodziny, i każdej innej relacji to droga i podróż, będziemy ciągle 'raz a dobrze' strzelać z armaty, ale niestety na wiwat.

Proszę Cię, to TY 'raz a dobrze' wybij to sobie z głowy, że problemy rozwiązuje się 'raz na zawsze', bo ja już wiem, że wybijanie z głowy ludziom nieprawdziwych myśli to praca przemiany umysłu, która trawa całe życie.

@pastomarko 13/11/2016 Warszawa


środa, 30 grudnia 2015

PRZEMIESZCZAJĄCE SIĘ ŻYCIE

~ refleksja na koniec 2015 roku ~

W Ciele Mesjasza musi być ciągły przepływ życia. Członki tego Ciała, by nie obumrzeć, muszą dawać i przyjmować. Każdy członek musi być zarówno Jordanem, jak i Jeziorem Galilejskim, czyli miejscem przyjmującym życie, oddającym życie i przesyłającym je dalej. Żaden z członków nie jest powołany do bycia Morzem Martwym, czyli tylko do brania.

Polscy wierzący powinni być otwarci na misjonarzy z innych krajów oraz sami muszą wysyłać misjonarzy. Wierzący z narodów muszą być otwarci na Izrael, dając i przyjmując. Warszawska Eklezja potrzebuje wpływu Eklezji z innych miast kraju, potrzebuje Polski, sama też musi wysyłać misjonarzy do innych miast! Potrzebujemy siebie. Potrzebujemy życia. Czyńmy przepływ i poruszenie w Ciele. Obfite poruszenie wewnątrz Ciała będzie też owocowało poruszeniem i zbiorem Żniwa w świecie.

Musimy wzbudzić ruch nie tylko o charakterze geograficznym,ale i międzypokoleniowym, niech generacje będą otwarte na siebie i usługują sobie wzajemnie. Jak opisano to w Księdze Malachiasza, serca pokoleń otwarte wzajemnie dla siebie.

Wszelki zastój to monotonia, chów wsobny, a w końcu i bezpłodność.

By ten ruch i przepływ życia w Ciele mógł powstać, potrzebujemy być wdzięczni Bogu za siebie. Niech na początek powstanie dziękczynienie za bogactwo i różnorodność darów Eklezji, za różnorodność nauczań i różnych silnych stron denominacji i zborów, za różnorodne wrażliwości i służby, za różne pasje, miłości i talenty.

Bądźmy w d z i ę c z n i !
Jesteśmy b o g a c i !
Poruszmy s i ę !

@pastomarko 30/12/2015 Warszawa

piątek, 27 listopada 2015

WIARA ROŚNIE

Niezwykle budujące świadectwo otrzymałem wczoraj z Jeleniej Góry. Autorką jest Wioletta Trybalska a sprawcą cudu i cudów, Bóg Wszechmogący. Znamy się z Wiolą od 16 lat, jest żoną Piotrka, mamą trzech dziewczynek (wielkie baby już dzisiaj ;) ) a ostatnio współzałożycielką i pedagogiem w "Stowarzyszeniu na rzecz Wsparcia Dziecka i Rodziny EMMANUEL", które aktualnie prowadzi świetlicę w "Domu Siedmiu Marzeń" w Jeleniej Górze.

Chcę też przy okazji podziękować Magdzie Brodzie, mojej i moje żony wielkiej przyjaciółce, która to jest pastorem Wioli, a której cierpliwość i miłość postawiła na nogi życie już nie jednego człowieka! Dzięki Magda!

Czytajcie i niech wasza wiara też wzrasta. Gdy ja to czytałem, to szczękę miałem przy ziemi, bo nigdy wcześniej tego świadectwa nie słyszałem. Historia zaczyna się ponad 16 lat temu i trwa do dzisiaj. Bóg jest WIELKI!
______________________________________________

"Jelenia Góra, 25 listopad 2015

Kiedy urodziła się nasza najmłodsza córka Ania (dziś ma 17 lat) mieszkaliśmy w domu rodziców Piotrka. To miejsce było koszmarem mojego życia – za oknem raj: góry, lasy, wieś, wszystko to, co kocham, w środku wredna małpa teściowa, która otwierała moje listy, podsłuchiwała rozmowy telefoniczne i niesłowny tyran teść.

Moją trzecią ciążę przywitano w ten sposób, że ojciec na mnie nakrzyczał, a teść skomentował: „co to za głupota mieć trzecie dziecko”.  Ania nie była wpadką młodego małżeństwa, miałam o niej sny i wizje, aż zdecydowaliśmy się na nią.

Nietrudno zgadnąć, że wszystko o czym marzyłam, to wyprowadzić się stamtąd. Tylko, że to nie było takie proste, byliśmy pięcioosobową rodziną i tylko Piotrek zarabiał.  Wtedy zaczęłam rozpaczliwie wołać do Boga o jakieś rozwiązanie. Wołałam, ale w mojej głowie miałam gotową odpowiedź: co Bóg może zrobić?, nie mamy pieniędzy na kupno mieszkania, ani na wynajem, co może zrobić? Pamiętam dzień, kiedy szłam przez las z poczty i usłyszałam bardzo wyraźny głos Boga: Ja to czego nie ma powołuję do bytu! Łał, aż mnie zamurowało … bo do mnie przemówił i że powiedział to, co powiedział. Czyli że On tak może … nawet tego, czego nie ma … nie spodziewałam się. Skoro tak, to zaczęłam wołać jeszcze głośniej: zrób coś, wyprowadź mnie stąd, kiedy Panie?!! – na wiosnę – powiedział.

Tylko zabiła wiosna w kalendarzu, krzyczę: Boże, już jest wiosna!! – przyjdę w ostatniej chwili. (to Bóg, czy mam halucynacje??)

Pod koniec marca 2009 przyjechały do nas Magda i Cindy … z propozycją. Zapytały: czy jeśli zapłacimy wam za wynajęcie mieszkania w Jeleniej Górze będziecie w stanie zapłacić rachunki? Będziemy w stanie. – W takim razie szukajcie mieszkania. Boże wyprowadzam się!!! W dwa, trzy tygodnie wylądowaliśmy w nowym mieszkaniu. I znowu, jak w tych górach: z jednej strony byłam taka szczęśliwa, że wyprowadziłam się od teściów, z drugiej – ten ciężar na sercu, że jestem na utrzymaniu kogoś … Wolność jest dla mnie najważniejsza w życiu, dla niej dam się pokroić.

Pierwsza noc w nowym miejscu, moja rodzina śpi słodko, ja usiadłam na łóżku, jest 4.30, pytam Boga: Boże, jak ja mam teraz żyć? On odpowiada, bardzo wyraźnie: Ja wiem, jakie myśli mam o was, myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość … dobrze, że chociaż On wie …

Mijają dni, miesiące, ja cały czas wołam do Boga (musi być jakieś inne rozwiązanie), 5 letnia Gosia przynosi mi pokazać obrazek, - co narysowałaś Gosia? - To tata, myje naczynia, a to mama – czyta biblię (o matko, myślę sobie, to ze mną jest aż tak źle? Tak mnie widzą dzieci?)

Wtedy przyszła Magda, przyniosła kalafiory z ogrodu rodziców i reklamówkę kaset. – Słuchaj, mówi Magda, tu są różne kasety do słuchania, wiesz jest teraz taki modny pastor - Ciesiółka się nazywa, cała Polska go słucha, przesłuchaj sobie …

Ogarnęłam dom, nakarmiłam dzieci, wstawiłam pralkę, uśpiłam Anię, dziewczynki się bawią w drugim pokoju, gotuję obiad w kuchni, włączyłam modnego pastora … Słucham i uszom nie wierzę, Boże, to jakiś świr, albo wrzeszczy, albo wybucha śmiechem … jednak słucham, po 20 minutach ląduję zaryczana na podłodze, zatykam usta poduszką, żeby nie wystraszyć dzieci i sąsiadów … W tydzień przesłuchałam całą reklamówkę, za każdym razem jest tak samo: modny poświrowany pastor raz wrzeszczy, raz wybucha śmiechem, ja ląduję zaryczana na podłodze. Do dzisiaj słyszę  Twoje słowa: „ nie rezygnuj, bo nie wiesz, co jest za zakrętem!” Łał, to objawienie życia dla mnie … myślałam, że widzę prostą drogę 20 lat do przodu, a na niej nic … a tu się dowiaduję, że jakiś zakręt jest i że coś tam jeszcze może za nim być … Łał!!!

Powiedziałeś (wywrzeszczałeś :) ) znajdź wersety dotyczące twojej sytuacji i módl się nimi, aż zobaczysz przełom! Łał, no wreszcie ktoś mi powiedział co mogę zrobić. Teraz to dopiero zaczęłam czytać! Do wieczora biblia, po 21 – jak zasnęły dzieci – inne książki – w wannie do 3 rano, spałam 3-4 godziny na dobę. Po miesiącu cała moja kuchnia była zalepiona wersetami – oczywiście dotyczącymi mojej sytuacji, jak radził modny, wrzeszczący pastor. Z czasem znałam je wszystkie na pamięć, modliłam się nimi, jak gotowałam, jak sprzątałam, jak usypiałam dziecko, jak dzieci się bawiły na placu zabaw … „domy, których nie budowaliśmy, winnice, których nie sadziliśmy będą nasze!”.

Przyszła do mnie przyjaciółka, mówię do niej: Ewa, albo coś się wydarzy, albo ja zwariuję, bo wiesz, jak się modlę, to czuję w duchu taką radość, ale wiesz w realu nic się nie zmienia, czy ja wariuję?

Gdzieś po 2 latach wynajmowania mieszkania (za pieniądze Magdy i Cindy) Bóg powiedział do mnie: - już nie bierz pieniędzy od Magdy,- ok. Magda: „jak wy sobie poradzicie?” Zaczęliśmy wędrówkę po wodzie. Ja cały czas się modlę: „domy, których nie budowaliśmy …”

W trzecim roku wynajmowania mnie olśniło, że możemy wziąć kredyt mieszkaniowy i zamiast płacić obcym ludziom, spłacać raty za własne mieszkanie. Wysłałam Piotrka do banku, nic z tego, mamy za małe zarobki i za dużą rodzinę, żaden bank nam nie da kredytu. Poza tym, trzeba mieć wkład własny, tysiące złotych. Dzieci jedzą jabłka, a my skórki od jabłek, skąd mamy wziąć wkład własny?

Boże!! Poradź, co można zrobić?? On się wreszcie odzywa, bardzo wyraźnie: - powiedz swojemu ojcu, żeby dał ci 10 tys. zł  i Piotrek niech powie swojemu ojcu, żeby dał 10 tys. zł

Piotrek jest w szoku, mówi, że ojciec nie da. Mój też ma węża w kieszeni … Ale jeżeli Bóg to mówi, to musimy spróbować. Na drugi dzień jedzie do ojca, ja rozmawiam ze swoim … wraca z kartką do mojego ojca: „Rysiek, jak ty dasz 10 tysięcy, to ja też dam, Paweł” Bóg wygrywa z wężem, mój też się zgadza! Jaka radość, lecimy do banku, w banku kubeł zimnej wody: za mały wkład własny, za duża rodzina, za małe zarobki, Piotrek stracił pracę, tylko ja pracuję.

„Domy, których nie budowaliśmy, winnice, których nie sadziliśmy będą nasze …” Cały czas się modlę …
Boże, dałeś radę, rada nic nie pomogła, za mały wkład własny, za duża rodzina, za małe zarobki! Co można zrobić??  Nic nie mówi, nic nie mówi, nic nie mówi

Nagle się budzę, otwieram biblię Ps.68 „Bóg samotnym daje dom na mieszkanie, wyprowadza więźniów na wolność … Pan daje hasło, zastęp zwiastunek dobrej wieści jest wielki …” O co chodzi Panie? – niech Piotrek jedzie do ojca i poprosi o 30 tysięcy, moje źrenice są wielkie jak arbuz, Boże … !

Oświecam Piotrka nowym planem, - ojciec nie ma takich pieniędzy … Ale Bóg mi powiedział.
Jedzie do ojca, nie ma go cały dzień, ja poszczę, „domy, których nie budowaliście, winnice …”
Wieczorem przywozi 23 tysiące, mój daje 10 tysięcy, bank chciał 40 wkładu, słyszę wyraźnie Bożą instrukcję: weźmiecie kredyt z osobą współtowarzyszącą (mój – Wioli ojciec), jako zabezpieczenie kredytu (nikt wtedy jeszcze nie słyszał o takich rozwiązaniach). Mój ojciec nie jest zachwycony. Tłumaczę mu, że nie będzie spłacał złotówki naszej, sami spłacimy, ale mi nie wierzy. Jednak za daleko zaszliśmy, zgadza się. Bankowi znowu coś się nie podoba, mój ojciec już zdesperowany chce to zakończyć, wędruje po wszystkich bankach w mieście, 14 nam odmawia, piętnasty BGŻ wydaje zgodę, dostajemy kredyt na 15 lat, kupujemy mieszkanie, wprowadzamy się!!! Moja modlitwa ostatnich lat: „ winnice, których nie sadziliśmy będą nasze …” Kobieta, od której kupiliśmy mieszkanie wręczając mi klucze powiedziała: „ja panią bardzo przepraszam, ale nie mam już miejsca w samochodzie, żeby zabrać przetwory z piwnicy, czy mogę to wszystko pani zostawić? W piwnicy: kompoty, powidła, ogórki, papryka, groszek, pełne regały …
Mieszkanie spłaciliśmy 4 lata wcześniej, już sami, ktoś mnie zapytał: „dlaczego spłaciliście wcześniej? – bo takie miałam przekonanie od Boga – odpowiedziałam, a On szepnął mi: - i dlatego, że chcę cię uczynić znakiem …

Teraz najlepsze. Jakieś 2 lata temu siedzimy sobie w pracowni mojego teścia, pijemy kawkę (już się lubimy, czasem :) ) i on mówi: „Wioleta, a mówiłem ci, skąd były te pieniądze na wasze mieszkanie? – nie, odpowiadam zaciekawiona …
No słuchaj (ożywił się), siedzę ja sobie w pracowni, maluję, aż tu dzwonek do drzwi dzwoni, otwieram i stoi X (sąsiadka z wioski) – Panie Trybalski, mówi, nie kupiłby pan tych obrazków, znalazłam na strychu. Patrzę, cztery małe obrazki, patrzę swoim okiem Wioleta i myślę sobie: to może być cos warte! – ile pani za to chce? – 500 złotych, – nie mam, mam tylko 300. – No niech będzie 300!
Przeczyściłem i czekam, bo ma do mnie przyjechać kolega, który wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim. – Paweł, mówi, daj mi te obrazki, ja mam takich znajomych we Wrocławiu, oni się zajmują renowacją dzieł sztuki, oni będą wiedzieli, czy to jest coś warte … Więc ja Wioleta czekam, gryzę paznokcie, mijają 2 tygodnie, jest telefon z Wrocławia.
- Panie Trybalski, czy pan chce sprzedać te obrazki? – No, ja wiesz - kamienna twarz, to zależy – mówię, a ile mi panowie mogą za nie dać? …
- No, wie pan, nie możemy panu dać więcej, niż 40 tysięcy …
Ja to czego nie ma, powołuję do bytu!

Mam nadzieję Marek, że wiesz, jak wiele wnosisz w życie innych ludzi. Dla mojego życia i naszego Twoja osoba, Twoje nauczanie, Twoje namaszczenie były bezcenne. Czy widzisz to?
Bóg Ci powiedział, że jesteś dębem i będziesz siał inne dęby, nie myślałam, że będę kiedyś jednym z nich.

Wioletta Trybalska"

piątek, 30 października 2015

~ UCHODŹCY ~ KONKRET ~

Słuchajcie, wy wszyscy podobnie jak ja "mielący językami" na FB i gdzie popadnie ;)  jest możliwość praktycznego i konkretnego zadziałania.

Bliscy znajomi mojego przyjaciela [Andrzeja Nędzusiaka LINK ] chrześcijanie ewangeliczni z Bośni, od kilku miesięcy jeżdżą na granicę, oraz górskie szlaki by pomagać uchodźcom. Ze względu na to, że jest ich tylko kilkanaścioro, i całą pomoc realizują ze środków prywatnych, pomagają jedynie kobietom i dzieciom. Wielokrotnie wracali już z tych akcji na bosaka, bo zostawiali uchodźcom własne buty, często wracali w samych t-shirt'ach pomimo jesiennej już pogody.

Andrzej chce wesprzeć tą akcję. Dysponuje szczegółami i mailami od swoich przyjaciół z Bośni. Możemy pomóc konkretnie, finansowo. Liczy się każda kwota.

Proszę o dwie rzeczy: 1. Udostępniajcie tę wiadomość, 2. Kontaktujcie się z Andrzejem by poznać szczegóły.

~ WAHADEŁKO ~

Wahadełko demokracji bujnęło się, a my razem z nim...

1Kor 6:2 i 5A "Czy nie wiecie, że święci świat sądzić będą? A jeśli wy świat sądzić będziecie, to czyż jesteście niegodni osądzać sprawy pomniejsze? (...) Mówię to, aby was zawstydzić. Czyż nie ma między wami ani jednego mądrego, który może być rozjemcą..."


Czytam i widzę. Media "reżimowe" i "rządowe" zamieniają się szyldami. Sami rządzący też przechodzą do opozycji (czyt. można też "tracą stołki), a dotychczasowa opozycja przejmuje odpowiedzialność za kraj (czyt. można też "zdobywa stołki"). A co w tym czasie dzieje się u świętych? Dokładnie to samo - święci naśladują świat.

Proszę. Zróbmy kilka kroków do tyłu, wyluzujmy, nabierzmy perspektywy. Tak, wiem, walka polityczna to walka i walką pozostanie, tak być musi, ale czy my święci, nie powinniśmy już dzisiaj stawać się wiarygodnymi sędziami, mędrcami i ojcami?

Nie dawajmy się zrzucać z naszych godnych pozycji, o które zawalczył dla nas Syn Boży, by być jedynie pokrzykującymi stronnikami jednej z opcji.

Bycie wahadłem, falą, nie jest powołaniem sprawiedliwego.

Halinów, 30/10/2015